wtorek, 12 marca 2013

Oedipus Complex, czyli mały, biedny motherfucker

Oedipus Complex - Ghita Iustinian

Nigdy nie zgadzałem się, że "fura, skóra i komóra" w pełni opisują atrybuty mężczyzny. Do obrazu męskiego świata rewolwerowców, czterech pancernych, chłopaków, co nie płaczą, i innych ikon medialnej popkultury, zawsze wdzierała się codzienność mężczyzn z mojego podwórka: robotników, rolników, pijaków, okurwieńców, pobożnych, przeciętniaków.

A więc był tam i etos pracy i patos chlania, kościół i dziwki (to pierwsze zawsze w 'świątecznych ciuchach', na świeczniku, to drugie zawsze pokątnie, po sąsiedzku, bo w małych miasteczkach nie ma burdeli). Była tam twarda ręka wobec żon i dzieci oraz twarda dupa wobec przełożonych. Do tego zapach potu i wody kolońskiej, piwa i papierosów i ten charakterystyczny gwar rozmów 'wsobnych' w barach, bo ci mężczyźni nie mówili o rzeczach, które bolą, tylko zawierali je w sobie, co jednak eksplodowało z nich raz po raz przez wentyle bezpieczeństwa wulgaryzmów i pustego rechotu. 

Lecz poza tym było tylko milczenie, które oddaje bardzo celnie scena z filmu Vabank, gdzie kobieta Kwinto (głównego bohatera) pyta: "Czemu ty nigdy ze mną nie rozmawiasz?" Na co on odpowiada: "Bo cię kocham."

Ale tamten świat to świat dziadków, ojców, wujów, który w dużej mierze dla mnie już przeminął, wraz z nimi...

 Do lektury całego artykułu zapraszam do nowego numeru magazynu Cudzoziemka.nl