piątek, 9 sierpnia 2013

Zielonooki potwór, czyli o zazdrości, namiętności i pasji

Jedynym z tropów, które dość przekonująco wyjaśniają mi termin "być zielonym z zazdrości" lub dokładniej mówiąc: "zazdrość, jako potwór o zielonych oczach" jest ten wpis na wikipedii: "Green-Eyed Monster may refer to jealousy, a phrase possibly coined by Shakespeare in Othello (Act III, scene 3, line 169)", czyli wszystko to to tylko i wyłącznie poetycka wizja Williama Trzęsigruchy*.

Czytam właśnie książkę Davida M. Bussa, p.t. "Zazdrość - niebezpieczna namiętność. Dlaczego zazdrość jest nierozłączna z miłością i seksem".

Książka ciekawa, psychologicznie naukowa acz przystępna, poparta badaniami - jednak ja staram się wyłowić z niej, a raczej oddzielić od ważnej skądinąd (tyleż naukowo, co i marketingowo) strony seksualnej, owo wspomniane we wstępie do niniejszej książki zestawienie definicji zazdrości. Za moment już oddam głos autorowi cytując rzeczony wstęp. Pozwolę sobie jednak w tym oto miejscu wtrącić, >zaznaczyć< , podkreślić i wytłuścić pewną ciekawą, lecz zbyt często pomijaną zbieżność czy raczej tożsamość definicji, która przykuła moją uwagę dużo bardziej niż  ten oto obrazek  Muncha
Edvard Munch, Jealousy, 1896
, a o której warto pamiętać czytając tę książkę:

ZAZDROŚĆ 

NAMIĘTNOŚĆ 

PASJA







Zazdrość to mądrość emocjonalna...
D.M Buss

Historia każdej żyjącej istoty ludzkiej to, z ewolucyjnego punktu widzenia, historia sukcesu. Gdyby naszym przodkom nie udało się przeżyć ery lodowcowej, okresów suszy, plag czy ataków drapieżników, nie byliby oni - z definicji - naszymi przodkami. Jeśli któryś z nich nie potrafiłby współdziałać z grupą - a przynajmniej z niektórymi z jej członków - lub upadłby poniżej pewnego minimum w hierarchii społecznej, z pewnością spotkałaby go niechybna śmierć, będąca wynikiem wyłączenia z grupy. Gdyby choć jednemu nie udało się  wybrać partnerki, zalecać się do niej i stworzyć z nią pary, nienaruszony wcześniej łańcuch pokoleń zostałby nieodwracalnie zerwany, a my (z racji nieistnienia) nie moglibyśmy opowiadać ich historii.

Każdy z nas zawdzięcza swoje istnienie tysiącom pokoleń przodków, którym się powiodło. Jako potomkowie odziedziczyliśmy po nich namiętność i pasję, dzięki którym odnieśli sukces. Namiętność i pasja są motorem naszego działania w naszej podróży przez życie, w czasie której walczymy o przetrwanie i dążymy do zdobycia pewnej pozycji społecznej oraz stworzenia związków z innymi ludźmi. 

Często zawężamy znaczenie słowa namiętność i kojarzymy je z seksem lub miłością - ogniem uczuć lub nieustannym pożądaniem. Ma ono jednak szersze znaczenie - odnosi się do wewnętrznego napędu i zapału, które sa siłą popychającą nas do przodu w naszych życiowych poszukiwaniach i dążeniach.

(...) Choć powszechnie pasja i namiętność są postrzegane, jako przeciwieństwo rozumu i racjonalności oraz jako siły, które należy poskromić i ujarzmić, właściwe ich zrozumienie pozwoli na dostrzeżenie w nich przejrzystej logiki, precyzyjnego celu oraz niezwykłej mądrości i sensu (...)

Mam nadzieję, że o tak rozumianej, trójwarstwowej emocji dowiem się czegoś więcej przeczytawszy całą książkę p. Bussa. Dajcie znać, jeśli macie jakieś własne komentarze do w.w. pozycji lub tematu.

____
* gwoli jasności z ang. 'shakes' - forma trzeciej osoby l.poj. czasownika 'trząść', oraz 'pear' - gruszka


wtorek, 6 sierpnia 2013

Enjoy your life - czyli słów kilka o delektowaniu się życiem

Zabawne, że angielskie słowo 'życie' (life), wymawia się tak samo jak niderlandzkie słowo oznaczające 'ciało' (lijf). To oczywiste i ciekawe odniesienie do naszego przywiązania do ciała przez zmysły i procesy życiowe, nieprawdaż?

Więc korzystając z pięknego lata moje LIJF daje mi wiele znaków jak delektować się LIFE. Ja w morzu ciemnym i ciepłym, we mnie morze piwa jasnego i zimnego, coraz jaskrawsze plamy bielactwa tu świadczą o rosnącej opaleniźnie tam, małżonka figlarnie obnażona mruga do mnie zza wachlarza, małże pięknie obrodziły i smakują wybornie z chilijskim lub australijskim shirazem w te upalne dni.
Wakacje trwające od lutego - prócz zgryzot i lęków - dały mi dużo wypoczynku i czasu na skroplenie pomysłów, które solidnie ukorzenione już pomału pączkują. A to dopiero początek, bo wrzesień pachnieć ma w tym roku nie wrzosem lecz owocami morza śródziemnego. Sierpień sierpem snopy ścina - dając nową pracę. Poza tym jak to w życiu bywa: grzechy i pacierze, grzechy i pacierze, grzechy i pacierze.


Mój nieplanowany urlop tacierzyński trwa w najlepsze. Próbuję czerpać z niego co się da. Bałem się, że wyrośnie mi córka na miejskie zwierzę, może nie blokersówę, ale na pewno na dziewczynkę niezbyt obeznaną i zainteresowaną przyrodą - czyli wszystkim tym, czym ja w dzieciństwie przeniknąłem na moim podwórku aż po las za jeziorem. Dlatego od samego początku pozwalałem jej na łażenie po błocie, na smakowanie owoców wprost z krzaka, na kąpiele w deszcz przed burzą, bose bieganie po muszlach i trawie. I mam oto pierwsze efekty: przynosi mi poziomki wyszperane gdzieś w ogrodzie osiedlowym, wie jak pachnie tatarak, na kwitnące dzikie róże mówi, że pachną mamą. Albo to:

Jadę z nią rowerem znad jeziorka w Leidschenhage, mijamy znane nam szuwary, ścieżki, gniazda (bo Voorburg jest pełen takich suskich klimatów 10 minut tramwajem od centrum Hagi!). "To łyski - mówi córka - tak, tato? O, a te kaczki znowu się z nas śmieją! Ale te pisklęta urosły! Tatusiu, czy myślisz, że to gęsi nilowe czy kanadyjskie...?"

Life is about creating yourself???
No przecież tworzę...!
I tak oto niebezpiecznie pojawiają się na jednej szali hedonizm i ascetyzm. Życie jawi się jak czajka zaplątana lingwistycznie gdzieś pomiędzy: ENJOY your LIJF = ENJOY your LIFE