wtorek, 6 sierpnia 2013

Enjoy your life - czyli słów kilka o delektowaniu się życiem

Zabawne, że angielskie słowo 'życie' (life), wymawia się tak samo jak niderlandzkie słowo oznaczające 'ciało' (lijf). To oczywiste i ciekawe odniesienie do naszego przywiązania do ciała przez zmysły i procesy życiowe, nieprawdaż?

Więc korzystając z pięknego lata moje LIJF daje mi wiele znaków jak delektować się LIFE. Ja w morzu ciemnym i ciepłym, we mnie morze piwa jasnego i zimnego, coraz jaskrawsze plamy bielactwa tu świadczą o rosnącej opaleniźnie tam, małżonka figlarnie obnażona mruga do mnie zza wachlarza, małże pięknie obrodziły i smakują wybornie z chilijskim lub australijskim shirazem w te upalne dni.
Wakacje trwające od lutego - prócz zgryzot i lęków - dały mi dużo wypoczynku i czasu na skroplenie pomysłów, które solidnie ukorzenione już pomału pączkują. A to dopiero początek, bo wrzesień pachnieć ma w tym roku nie wrzosem lecz owocami morza śródziemnego. Sierpień sierpem snopy ścina - dając nową pracę. Poza tym jak to w życiu bywa: grzechy i pacierze, grzechy i pacierze, grzechy i pacierze.


Mój nieplanowany urlop tacierzyński trwa w najlepsze. Próbuję czerpać z niego co się da. Bałem się, że wyrośnie mi córka na miejskie zwierzę, może nie blokersówę, ale na pewno na dziewczynkę niezbyt obeznaną i zainteresowaną przyrodą - czyli wszystkim tym, czym ja w dzieciństwie przeniknąłem na moim podwórku aż po las za jeziorem. Dlatego od samego początku pozwalałem jej na łażenie po błocie, na smakowanie owoców wprost z krzaka, na kąpiele w deszcz przed burzą, bose bieganie po muszlach i trawie. I mam oto pierwsze efekty: przynosi mi poziomki wyszperane gdzieś w ogrodzie osiedlowym, wie jak pachnie tatarak, na kwitnące dzikie róże mówi, że pachną mamą. Albo to:

Jadę z nią rowerem znad jeziorka w Leidschenhage, mijamy znane nam szuwary, ścieżki, gniazda (bo Voorburg jest pełen takich suskich klimatów 10 minut tramwajem od centrum Hagi!). "To łyski - mówi córka - tak, tato? O, a te kaczki znowu się z nas śmieją! Ale te pisklęta urosły! Tatusiu, czy myślisz, że to gęsi nilowe czy kanadyjskie...?"

Life is about creating yourself???
No przecież tworzę...!
I tak oto niebezpiecznie pojawiają się na jednej szali hedonizm i ascetyzm. Życie jawi się jak czajka zaplątana lingwistycznie gdzieś pomiędzy: ENJOY your LIJF = ENJOY your LIFE

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz