W kontekście żenujących
i dennych reakcji na czyny pedofilskie t.zw. wyżyn światowej etyki
przerywam swoje letnie acz stygnąco-kostniejące już milczenie. I
rację ma Marcin-Koci-Taniec wypominając mi nadmierną powakacyjną
bierność. (Dzięki!)
Wahadło się buja, tyle,
że przez wakacje niemrawo; wskazywało rzeczy błahe: a to sielskie
miejsce zamieszkania, a to miejsce na wakacje marzeń, przewagę
plaży w Suszu, a to znów plaży na greckim Kos, wartość smakową
wina z winnic południowej Francji nad wartością egzystencjalną
win kwidzyńskich – ot, takie tam rzeczy ważne dopóki nie ma
ważniejszych. Ale są.
Już jakiś czas
temu przykuł moją uwagę odrażający fakt śmierciośmioletniej dziewczynki, która wykrwawiła się w noc poślubną.
Jakżeż zesrane ze strachu jest współczesne społeczeństwo
zachodnie: politycy, media, ośrodki opiniotwórcze, środowiska
lekarskie, że nie mają odwagi napisać wprost, że TE wschodnie
zwyczaje ugruntowane w kilku tysiącach lat tradycji to nic innego
jak sankcjonowanie pedofilii
(że wspomnę jedynie przy tej okazji o innych 'dobrych tradycjach'
jak aranżowanie małżeństw dzieci czy obrzezywanie
kobiet (w tym nastoletnich dziewczynek).
Patrząc na to z tej
perspektywy, cieszę się, że mieszkam w Europie, gdzie – choć te
rzeczy nadal się dzieją, bo mamy Unijne Dyrektywy a nie Zdrowy
Rozsądek – można o tym mówić swobodnie i krytykować i liczyć
na zmianę ustawodawstwa (czyli że UE inaczej czapka stanie).
I ciesząc się –
martwię się tym samym, gdyż mieszkając w Holandii nie znam dnia
ani godziny:
...a nuż wprowadzi
szariat ktoś wsparty blisko milionem muzułmańskich głosów...
...a nuż Pedo
Partia dojdzie do władzy i zalegalizuje “zły dotyk” wobec
mojej córki...
…a nóż w widelec się
zmieni...
Byłem dziś – świadomie
i dobrowolnie – samo-zmuszony do udziału w spotkaniu klubu LGBT
(Lesbian, Gay, Bi- i Transsexual) w moim zakładzie pracy. Poszedłem
na przekór sobie, aby dowiedzieć się czegoś, rozszerzyć
pojęciowe horyzonty, bo nie do końca dociera do mnie przesłanie
naukowców i polityków o 'normalności' tego zjawiska – skoro to
tylko ok. 10% populacji (co z auto-ulgą i auto-zadowoleniem
podkreślano) to jest to raczej odchył od normy a nie trend i norma
– albo jestem tępy.
Zakład ten, zatrudnia
kilkaset tysięcy osób dookoła świata, łącznie z krajami, gdzie
za bycie pedziem, lesbą, bi- czy trans w najlepszym razie grozi 15
lat więzienia (a jak się niefortunnie urodzi w mniej przychylnym
kraju to i obcięcie tego i owego a nawet kara śmierci za samo
przyznanie się). I zakład ten z okazji International Coming
Out Day wywiesił na dachu tęczową flagę.
Tak, to zupełnie co
innego – każdy to powie. Ale, piszę o tym i łączę niejako te
dwa tematy, bo być może dziś właśnie dopiero zrozumiałem, że
to dwie zupełnie odmienne sprawy: bycie homo włącznie z adopcją i
wychowaniem dzieci a zachowania pedofilskie.
Nigdy za późno na naukę
– mawiają. Nigdy nie oceniaj po pozorach – mawiają. Nie każdy
pedzio to pedofil – kręcą głową. Ba, nie każdy pedofil to
czynny pedofil – przekonują. Jasne. Jak nie każdy facet to czynny
gwałciciel, nie każdy lubiący kielicha to czynny alkoholik i nie
każda lubiąca fiuta to dziwka.
Granice. Gdzież się
podziały granice? Schengen? Biblia? Rozporek?
A może nie ma żadnych
granic? Może granice określamy my sami – wokół siebie,
codziennie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz