piątek, 4 września 2015

Anty-Fukuyama, czyli koniec końca historii

Francis Fukuyama (ur. 27 października 1952 w Chicago) – amerykański politolog, filozof polityczny i ekonomista – zasłynął między innymi swoim esejem p.t. "Koniec historii" (1989). Kropkę postawił wtedy pan profesor w rozdziale o upadku komunizmu i przejściu wszystkich krajów świata do demokracji i gospodarki wolnorynkowej.
Ostatnie wydarzenia zdają się jednak, jedno przez drugie, przeczyć tej teorii.


Zacznę od sprzątnięcia łepetyny zawalonej polskimi njusami:


Jeszcze nie tak dawno śmiały się kabarety „oj, weźmie się Duda za takich, oj weźmie!” i euforia połowy narodu wprost proporcjonalna do paniki połowy drugiej, a tu już niejaki niedosyt i niesmak:

- a mógł przecież podać rękę tej Ewie-na-metr-wgłąb-Kopacz (na Westerplatte); nie sztuka przed kamerą ucałować rączkę dziewczynki, sztuka utrzymać dłoń oponenta!
- a mógł nie zwoływać nowego referndum tak samo, jak powinien odwołać tamto p.Bronka – zaoszczedziłby mnóstwo kasy i znów zaplusił (a tak dziś i tak go senatorowie wygolili).
- susza nie taka straszna jak sześciolatki w szkole? Przypominam, że w NL moja córa chodzi do szkoły publicznej od momentu skończenia 4 lat – więc poniekąd lęki elbanowskie sprowadzają się pewnie do braku pewności co do przygotowaniu szkół (umeblowanie odpowiednie do wzrostu dzieci?) i nauczycieli (merytoryczne i pedagogiczne?) do tego wyzwania. Ale podkreślam – jeśli potraktuje się 6-letnie dzieci nie jak uczniów podstawówki, lecz po prostu jak dzieci 6-letnie, nie ma się czego bać – same garną się do nauki, socjalizują i pieknie usamodzielniają.

Z światowych njusów:
Jasne, że porusza każdego to zdjęcie trzylatka - uciekiniera wjennego, wyrzuconego na brzeg morza. Jasne, że szokuje ta masa ludzka niczym morskie stworzenia rzucona w tratwach przez los. Nie mniej zanim otworzymy nasze domy tak szeroko i spontanicznie, jak serca, warto powtórzyć te kilka pytań huczących na forach internetowych tym głośniej, im wyraźniej artykułuje je węgierski premier Orban:


PYT.1: Czy jesteśmy tożsami kulturowo na tyle, że nagły napływ kilkuset tysięcy, bądź co bądź, „obcych ciał” nie zaszkodzi życiowym funkcjom naszego krajowym organizmu?
ODP: Oczywiście, że nie. Asymilacja obu kultur (muzułmańskiej i chrześcijańskiej) udała się tylko raz i wspaniale trwała kilkaset lat od 8 w.n.e. w Hiszpanii tylko dzięki muzułmańskiej dominacji. Niestety okazuje się coraz większym fiaskiem wspólczesnej Europy (Holandii, UK, Niemiec czy Francji)!


PYT.2: Czy stać na taki gest otwarcia wszystkie kraje EU?
ODP: Nie. Starzejąca się Europa Zachodnia może widzi w tym zastrzyk nowej krwi (w perspektywie długoterminowej) poza aspektem czysto humanitarnym, wizerunkwoym (tu i teraz). Jednak kraje wschodnie nie wytrzymają presji społeczeństwa, gdy wobec rodzimej emigracji wnuków i dzieci za chlebem rządy zafundują uchodźcom mieszkania socjalne i pracę. To obowiązek głównie względem rodaków – jak mniemam, przynajmniej w pierwszej kolejnośći!


PYT.3: W końcu, czy nie jest to jakaś świadoma gra IS, mentalna zawierucha poczyniona w głowach uchodźców, że wybierają niebezpieczną i długą drogę do wrogich ‘innowierców’ zamiast pójść tuż za miedzę do islamskich, opływającyuch w złoto (dosłownie) krajów szejków Arabii Saudyjskiej czy Kataru – gdzie i bliżej i kulturowo-religijnie ‘jak w domu’?Dlaczego uciekają do Europy?
Dlaczego nie wybierają ościennych krajów muzułmańskich?
ODP: Moze to dowód na fiasko Islamu jako religii faktycznie opresyjnej, samobójczej?
Hmm, łatwo byłoby tak pomyśleć. Ale to zbyt wielki skrót. 

76 lat temu przewalila się przez świat fala uchodźców z Europy, w wyniku wojny pomiędzy chrześcijańskimi krajami (przemilczę wszystkie inne wojny religijne prowadzone choćby tylko w Europie Zachodniej na przestrzeni wieków).

Zatem albo Religia zdaję się być tylko pretekstem, albo totalnie się mylę. 
Ale w takim razie nie bardziej niż Fukuyama, który naiwnie przepowiedział ćwierć wieku temu koniec historii…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz