Początek (31/08/2012)
"Myślę
sobie, że wkurza mnie przymus posiadania Facebooka i pewnie trochę czasu minie
zanim się polubimy. Nie mniej jednak postaram się sukcesywnie zapraszać
znajomych i wrzucać jakieś rzeczy godne uwagi.
...Udostępniane,
komentarze, statystyki, alerty, powiadomienia, osie czasu - tyle wezwań do
śledzenia bzdur publikowanych przez podobnych do mnie nudziarzy... I to najgorsze: What's in your mind? - O czym teraz myślisz?... jak wyrzut sumienia, jak spowiednik za kołnierzem, jak szpieg, jakbym nie tylko był szpiegowany przez innych, ale i innych szpiegował a do tego na samego siebie donosił...
A w tej właśnie chwili hula mi w głowie i przed oczami clip The National p.t. "Bloodbuzz OHIO". Spodobał ten klimat dwurzędówki i lat '80 i 'niezaangażowania'...
A w tej właśnie chwili hula mi w głowie i przed oczami clip The National p.t. "Bloodbuzz OHIO". Spodobał ten klimat dwurzędówki i lat '80 i 'niezaangażowania'...
Koniec (8/10/2012) ?
"O czym
teraz myślę? Że choć liczba moich FB wpisów jest odwrotnie proporcjonalna do
liczby jego światowych użytkowników (nie wiem: 1 miliard - ogółem czy dziennych
zalogowań - jak donoszą wiadomości) - ja mam jakąś wrodzoną odporność i nie
zarażę się tą FeBrą. Jak nie
zaraziłem się grami atari ani commodore, nie zapadłem na żadne mariobrosy czy
warcrafty ani na żadne inne takie zapalenie łączy (hm, dzieli raczej), tak i teraz
dokonuję z uśmiechem na ustach jednego z ostatnich wpisów na Fej-Zbuku. Nie ma
na to czasu, ani sensu w tym. Obwąchując żywoty innych, sam nie poczuję nawet,
kiedy własne życie mi wystygnie.
Idę sparzyć
herbatę lub chociaż łapę w ognisku. Idę połazić po deszczu. Biegnę się spocić.
Staję, by zmarznąć. Kto do mnie dołączy? Nie czytając i nie pisząc - po prostu
parząc, łażąc, pocąc się i marznąć. No, chodź, spotkajmy się w końcu... SAMI ZE
SOBĄ!"
A więc z
uwagi na t.zw. święty spokój postanowiłem pisać felietony. Niestety, z dwóch
magazynów w Holandii, z którymi jako-tako współpracuję jeden przeżywa jakiś
okres zakrztuśny połykając swój własny ogon z obfitości treści przy niedoborze
kadr, a drugi jest babskim periodykiem, gdzie smak dobry lecz częstotliwość
iście niewieścia... ledwo comiesięczna.
Cześć. Uwierz mi, że gdyby ci stary kupił atari albo commodore, napierdalałbyś w River Raid. Grałem u kumpla w czasach podstawówki.
OdpowiedzUsuńJak mi stary kupił konsole Pegasusa grałem razem z nim w czołgi i mario bros czy coś takiego właśnie, nie pamiętam dokładnie.
A gdy Manolo zakupił pleja jedynke ładowaliśmy na mózg po nocach, do piwa. To było coś. Ale niestety przyszła praca i nie ma czasu na prawdziwą zabawę. Znów tylko książki i zeszyty. Żadnych dziewczyn i gier. Ech.
hej. A i ty mi uwierz, z Dżejem nie raz się o to spierałem - kiedy on wisi na jakimś siódmym poziomie World of Warcraft - jadąc na jakimś smoku zabijać trolle - mnie odstrasza już sama liczba ikonek i przycisków i kombinacji przicisków, nie mówiąc już o co w grze chodzi. Ok, w riverride sam grałem, a jak dobrze pamiętam to w licku chyba na konsili w internacie nawet razem w czolgi gralismy, ale... było minęło. Ja zresztą o czymś zupełnie innym. Ja o uspołecznieniu na mediach, które mnie jakoś nie pociąga, ba, co tu dużo mówić... na wódkę tylko do Dżeja albo on do mnie, kumpli nie ma, nie wychodzę, więc społecznie jestem w jakimś limbo.
OdpowiedzUsuńaaa, były czołgi w muzycznym internacie, były.
OdpowiedzUsuń