wtorek, 13 stycznia 2015

Who the f*ck is Charlie?

Jestem Charlie?
A kto to jest Charlie? Dużo o tym ostatnio się mówi i pewnie, tak jak ja, wielu się zastanawia, co o tym wszystkim myśleć.

A co ja o tym myślę? Jeśli byłby to faktycznie Charlie Brown z Fistaszków (ponoć to od niego wywodzi się nazwa czasopisma Charlie Hebdo) to dostałby klapsa za przekorę, wścibstwo i mazgajstwo i po sprawie. Bo oryginalny Charlie Brown to dzieciak „potulny, nerwowy, brak mu pewności siebie (zwłaszcza w kontaktach z koleżankami), nie potrafi puszczać latawców, przegrywa w baseball i ma problemy z kopnięciem piłki do futbolu amerykańskiego” TEXT źródłowy.

I skoro zdarzyło mu się nabluzgać, przeklinać, „się wyrażać” to należy mu się wychowawczy, czuły klaps i zapominamy o wszystkim. Jeśli to ten Charlie, to pewnie, tak, trochę JESTEM CHARLIE, bo sam byłem tak wychowany i mam się dobrze.

Natomiast co do Charlie Hebdo – redakcji gazety, która w imię rozpasanej, psychotycznej wolności nie zważa na nikogo i na nic to nie, NIE JESTEM CHARLIE. Bo wyżej wolności ‘za wszelką cenę’ cenię sobie tą, którą tłumaczyli Amerykanie swoją nieobecność na wiecu nazywanym już Szczytem Hipokryzji w Paryżu w ubiegłą niedzielę (gdzie ramię w ramię szli przywódcy europejskich ‘wolności’ z reżimowymi liderami krajów arabskich, których dziennikarze na co dzień są trzymani za gębę lub gniją w więzieniach). Więc zgadzając się tym razem z Amerykanami powtarzam: „wolność myśli NIE JEST równa wolności wypowiedzi, moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innych”.

I doprawdy o pusty śmiech mnie przyprawia infantylizm Richarda Malika (prawnika czasopisma), który mówi: Nie mamy nigdy prawa krytykować żyda (oryginalnie z małej litery – przyp.autora) dlatego, że jest żydem, muzułmanina, bo jest muzułmaninem, chrześcijanina, bo jest chrześcijaninem (...). Ale można powiedzieć wszystko, co się chce, najgorsze rzeczy, i my je mówimy, na temat chrześcijaństwa, judaizmu i islamu, bo ponad pięknymi sloganami na tym właśnie polega "Charlie Hebdo" - zaznaczył Malka. TEXT źródłowy.

Oj, ja, głupie dziecko moich niemądrych rodziców! Całe moje życie uczono mnie, że teorie i wszystkie światowe –izmy same w sobie nic nie znaczą, są neutralne, są tylko zbitką słów i dopiero ludzie nadają im taki a nie inny kształt i dopiero wtedy oceniać je można po ludziach, po ich czynach. Jak idee patriotyzmu i zbrodnie nacjonalizmu. Dlatego nie kupuję tej przewrotnej teorii Malka i ją kontruję: mam prawo krytykować Żyda, że jest Żydem, gdy przez swoje czyny wyrządza krzywdę innym, mam prawo krytykować chrześcijanina i muzułmanina za to że w imię swej źle pojmowanej wiary wyrządzają krzywdę innym. Samo chrześcijaństwo, islam, buddyzm i judaizm to słowa i idee, zbiór legend i objawień, praw i przypowieści.

Innymi słowy: satyra/krytyka jak najbardziej dla napiętnowania pedofilii w Kościele Katolickim, terroryzmu islamskiego, rozhulania izraelskiego w Palestynie. Na równi z np. krytyką opresyjnej polityki Chin w Tybecie, czy IRY w Irlandii (a nie Chin jako kraju, IRY jako ruchu niepodległościowego). Natomiast nie krytyka filozofii czy religii samych w sobie. Dlatego twierdzę, że Charlie to chuligan. Typowy rozpuszczony bachor – owoc bezstresowego wychowania rewolucji obyczajowej, bez żadnych zasad i kręgosłupa moralnego.

Ale co ja o tym wiem. Poznajmy inne (nie main-streamowe) opinie na ten temat:

„(…) jest pewna granica wolności słowa której nie powinno się przekraczać, jest to granica przyzwoitości i zwykłego szacunku dla innych ludzi. W tym przypadku granica ta zostało wiele razy przekroczona. Publikacje tygodnika były nieodpowiedzialne i zagrażały ładowi społecznemu, a krwawy zamach był reakcją na nie” TEXT źródłowy

„etos pracy w redakcji tygodnika satyrycznego "Charlie Hebdo" był śmiały i prosty: brak jakichkolwiek tematów tabu, bez względu na to, jak bardzo byłyby one wrażliwe dla innych” TEXT źródłowy

„(…)Rzeczona gazeta, ostentacyjnie nazywana jest zewsząd „magazynem satyrycznym”. Przez takie nazewnictwo mass-media nadają tej publikacji wrażenie pozorne, że jest ona całkowicie nieszkodliwa, a nawet po prostu zabawna (…) Jeśli sobie ktoś poszuka, to dowie się, że ta francuska „gazeta satyryczna” jest stekiem ideologii bardzo anty-europejskich, anty-białych, a wśród tego steku są też karykatury Mahometa, gdy daje homoseksualny pocałunek jakiemuś pedałowi." TEXT źródłowy

"Autorzy „Charlie Hebdo" z pasją równą tej, z jaką walczyli z islamem, a kto wie, czy nie mocniejszą, zwalczali także chrześcijaństwo, bez którego nie byłoby naszej cywilizacji. Okładki z Trójcą Świętą w trakcie stosunku homoseksualnego, z roznegliżowanym papieżem Franciszkiem czy kpinami z Najświętszego Sakramentu to absolutny standard tego tytułu (…) aż trudno nie zadać pytania tym wszystkim, którzy żarliwie zapewniają, że oni także „są Charlie Hebdo", czy rzeczywiście są zdania, że wulgarna satyra, wyśmiewanie się z ludzi wierzących, a także ordynarne bluźnierstwa są tym, co powinno się stać symbolem naszej cywilizacji. Ja nie mam wątpliwości, że zdecydowanie nie." TEXT źródłowy

Przykładów można mnożyć, trzeba tylko poszukać w Internecie. Zachęcam, bo z głównego nurtu wiadomości, dowiemy się tylko sloganów i wyrobimy w sobie przeświadczenie, że Charlie to męczennik a nie łobuz. Dlatego na równi współczuję ofiarom i ich rodzinom jak i osobom doprowadzonym do skrajności za obrażanie najbliższych im wartości. Fakt, że Europa się nie szanuje i pozwala deptać swoje najświętsze wartości nie usprawiedliwia lekceważenia i obrażania osób, które swoje wartości szanują.

Zachęcam do poznania nie tylko tego, co nam wtłaczają oficjalne media, ale i tego, co tak zawzięcie przemilczają. Bo dla ogólnie rozumianej równowagi, lepiej stać na obu nogach a nie tylko jednej.

...

Tymczasem – jak podaje dzisiejsza prasa – jutrzejszy nakład niszowego w samej Francji Charlie Hebdo został z okazji uznania swej wyjątkowej szkodliwości zwiększony z 30-kilku tysięcy do 1 miliona egzemplarzy w 16 językach.

Jeśli i ja mam prawo do wolności słowa - w dupie mam taką wolność słowa!

1 komentarz: